Na kolejny, trochę inny niż inne spacer wybraliśmy się na „prawe mańke Wisły”. Tym razem nie odkrywaliśmy miejsc, a gwarę warszawską. W niedzielę, 5 maja spotkaliśmy się pod Florianem czyli pod katedrą Św. Floriana i Św. Michała Archanioła na spacer zatytułowany „Osoliłeś by Pragę... Poznaj gwarę warszawską!”.
Pogoda była alegancka, słoneczko mocno świeciło, więc i ferajna zebrała się fest. Okazało się, że wielu przybyłych na wycieczkę jest flancowanymi Warszawiakami, a rodowitych Warszawiaków gościliśmy niewielu.
Na początek przytoczyliśmy sobie historię gwary warszawskiej, którą datujemy na XVIII wiek. Gwara warszawska dzieli się między innymi na gwarę dzielnicową, zawodową i przestępczą. Inaczej będzie mówił mieszkaniec Pragi, a inaczej Woli. Dowiedzieliśmy się skąd pochodzą takie zwroty jak „osoliłeś by Pragę” czy powiedzenie na cieńką kromkę chleba, że „można Pragę przez nią zobaczyć”.
Następnie podeszliśmy pod Szpital Praski, żeby przypomnieć historię Władysława Reymonta, który po wypadku kolejowym 13 lipca 1900 roku trafił tu na leczenie. Odniósł niewielkie obrażenia, ale dokumenty mówiły co innego i udało mu się wyłudzić gigantyczne jak na tamte czasy odszkodowanie od kolei carskich. Spokojnym tempem udaliśmy się nad Wisłę. Tu spacerowicze dowiedzieli się, gdzie złodzieje zakopywali majdan, czyli łup. A młodsze pokolenie pytało starsze o znaczenie gwarowych nazw na złodziei, jak dolyniarz czy szopenfeldziarz.
Potem udaliśmy się pod nieistniejący już budynek Szkoły Powszechnej, dziś stoi tutaj Urząd Dzielnicy Pragi Północ. Szkoła, po wojnie miała duży wpływ na zanikanie gwary. Dzieci mówiące „za rękie” poprawiano, że mówi się „za rękę”.
W ramach tej specyficznej wycieczki po Warszawie zawitaliśmy też pod Pomnik Kapeli Praskiej. Zapoznaliśmy się ze znaczeniem tekstu znanej piosenki „Chodź na Pragę”. Padło także kilka słów o Stanisławie Grzesiuku i Wiechu – piewcach Warszawy. Jeden z muzyków z pomnikowej kapeli miał bardzo podobną bandżolę do tej na jakiej grywał Grzesiuk, z tymże jego miała Myszkę Miki.
Przy skrzyżowaniu ulicy Okrzei i Jagiellońskiej przystaneliśmy na chwilę, żeby poznać losy Stefana Okrzei, który od 1948 roku jest patronem praskiej ulicy. Przy mykwie, spacerowicze z lekkim zdziwnieniem dowiedzieli się ile słów gwarowych pochodzi z jidysz, np. git, kojfnąć czy cymes. Po krótkim dystansie, znaleźliśmy się pod Różycem, a tu czekała na nas odpytka z określeń na pieniądze. Wymyśliliśmy kilka, m.in. cekiny, flota, mamona i blachi.
Na ulicy Ząbkowskiej, żeby poczuć prawdziwy klymat Prażki, zapuściliśmy się w jedno z podwórek. Jeden z uczestników przypomniał nam, o odwiecznym podziale na Pragę i resztę Warszawy. Do dzisiaj jest to widoczne, chociażby w języku. Jak się jedzie do Centrum coś załatwić, po tej stronie Wisły mówi się „jadę do miasta”.
Znaleźliśmy nawet żywy przykład gwary. Przy jednym z lokali stała tablica zapraszająca na „wódeczkę ze śledzikem”. Zdrobnienia to cecha charakterystyczna ulic Warszawy. A na koniec tej wycieczki po Warszawie, jeden ze spacerowiczów zmierzył się z tekstem napisanym w gwarze. Wyszło klawo :)
Bardzo dziękujemy za sympatyczny spacer, wszystkie pytania i komentarze. Mamy nadzieję, że zachęciliśmy Państwa do zgłębienia tematu gwary warszawskiej, bo warto!